04.07.2013 20:29
Podrap Murcię ode mnie za uszkiem Basiu :)
04.07.2013 22:29
Przy takiej pani szybciutko wyzdrowieje. Głaski dla niej.
04.07.2013 22:41
o, jaki ciekawy wspanialy kot!! mile pozdr. dla wszystkich wlascicieli i wielbicieli tych wspanialych zwierzaczkow.
06.07.2013 11:20
Oj, Murcia nie ma szczęśliwej miny ! To pewnie z tego powodu, że biegać nie może..
06.07.2013 11:55
Biedna kicia. To trudne i dla zwierzęcia, i dla właściciela. Jak to wytłumaczyć zwierzęciu... "Wiem, że boli, ale to dla twojego dobra". A ból i strach widać w oczkach wyraźnie.
Wracaj do zdrowia, Murciu :-)
06.07.2013 17:06
Murcia powoli dochodzi do siebie. Kolano jest na 10% sprawne, troszkę się zgina, gorzej było z dolnym stawem, ten był całkiem niestabilny. Na szczęście ten mniejszy staw powolutku się goi. Jest bolesny w dotyku, ale Murka może już , w miarę sprawnie, chodzić. Czasem nawet podbiegnie. Zwłaszcza , gdy chce nawiewać od nas :) A zdarzyło się, że wdrapała się na drzewo przed psem (malutkim), ale jednak. Jakoś weszła, ale gdy przyszło zejść, darła się wniebogłosy. Niestety, ma wiele ograniczeń, już
06.07.2013 17:19
nie wskoczy ulubionym zwyczajem na parapet, zawsze wchodziła i wychodziła przez okno, nawet zimą. Już nie poharcuje po drzewach, nie zapoluje na myszy. Wiele atrakcji ją ominie, ale ma już swoje lata i , na szczęście nie figle jej w głowie. Poznaje swoje ograniczenia, złości się, trzepiąc ogonem, no cóż , musi się przyzwyczaić. Traktujemy ją jak księżniczkę, dopieszczamy, głasiamy, dogadzamy i dzięki temu miewa zazwyczaj dobre samopoczucie. Wetka, którą ją operowała koniecznie chce nas odwiedzić
06.07.2013 17:27
i zobaczyć stan łapki. To była jej (wetki) tak pierwsza poważna operacja. To tak, jakby włożono granat w kolano, tak było zgruchotane. Wetka łatała wszystko, co się dało, z nasłuchem telefonicznym na fachowego chirurga. Nie jest źle. Prawdopodobnie Murcia została kopnięta lub uderzona w łapkę bardzo mocno.
06.07.2013 20:21
Bardzo żal Murki...nawet częściowa niesprawność łapki,to dla kota duży stres...A dla tego kogoś,kto uderzył lub kopnął Murkę,to cienia litości bym pewnie nie miał !
06.07.2013 20:52
Dobrze, ze Murcia ma Was, którzy rozumiecie jej potrzeby. Widać futerko na nóżce już odrasta. Dla tego co to zrobił Murce też nie mam litości. Jestem w szoku, że weterynarz tak bardzo przejmuje się jej losem. Myślałam, że takie rzeczy to tylko na filmach, a jednak są lekarze z prawdziwego zdarzenia. Jednak ja trafiam tylko na takich , którzy mają w d*pie zdrowie pacjenta czy to chodzi o ludzi, czy o zwierzęta ...
06.07.2013 22:37
Życze Murci powrotu do zdrowia i w szczególności żeby już nie miała żadnych problemów z nim :) Pewnie moja Psotka by ją polubiła ;). Pozdrawiam.
06.07.2013 23:50
Basiu, nasza wetka-Joasia, to moja była uczennica, a i moja daleka kuzynka, no, jakaś woda po kisielu. Jej mąż Wojtek też jest weterynarzem. Maja już sporą wiedzę, chociaż przyznam, ze na temat zwierzęcej cukrzycy ( na którą zachorował mój Pikuś), przebiłam Wojtka, on szperał w księgach, ale ja więcej informacji znalazłąm w necie, w końcu on tylko dostarczał mi caninsulinę, reszta-dieta, badanie cukru, stosowanie dawek, to już była moja rola. To było bardzo dla mnie trudne...no bo
07.07.2013 00:10
właśnie, jak wytłumaczyć zwierzaczkowi, ze trzy razy dziennie wbijam mu się igłą szprycerem w ucho i robię zastrzyki insulinówką, ale jednak. Cierpiał, ja cierpiałam, a kiedy zachorował na nowotwór, i nie było już ratunku, właśnie Joasia go usypiała. Pikuś usnął na moich rękach, bezstresowo, bezboleśnie, szybko....Kiedy konała Lusia, Joasia , chyba w akcie próby ratunku( bo to ona nas niemal zmusiła do przygarnięcia Lusi) zaczęła szykować rentgena....ale Lusia zmarła, wydała ostatnie tchnienia,
07.07.2013 00:29
dostała zastrzyk na wstrzymanie akcji serca, żeby zakończyć cierpienie....O ile była świadoma, to wiedziała, ze jest kochana nawet w tej ostatniej chwili, bo dosłownie położyliśmy się na niej ,utuliliśmy, ja i Andrzej...
Teraz cała miłość skupia się na Murci. Naprawdę rozpieszczamy ja jak królewnę, a ona sobie leży na słoneczku, przewala się z boku na bok, domaga się smyrania po brzuszku, noszenia na rękach i surowego kurczaka oczywiście. A wszystko pod moim czujnym okiem .
07.07.2013 00:55
Życzę dużo zdrowia Murci!
07.07.2013 00:59
I pozdrowienia dla Wetki - mojej imienniczki :)
Przeczytałam wszystko i jestem bardzo wzruszona...
07.07.2013 14:26
No, ja też pod wrażeniem tej historii z Murcią i Lusią ! Pozdrowienia dla Pani Joasi, miłośniczki zwierząt. My też mamy fajnego weta, a ostatnio byliśmy u obcego, bo tam maja rentgen i myśleliśmy że trzeba będzie kota prześwietlać. Ten obcy wet też był sympatyczny i z dobrym podejściem do kota - ale taka jest ich rola, takie powołanie mają, moim zdaniem tak powinno być..
07.07.2013 14:27
Pozdrawiam Cię Basiu serdecznie, Twojego Andrzejka i wszystkie Wasze zwierzątka !
07.07.2013 23:42
Michałku, kocham swoje stworzonka jak własne dzieci. Cieszę się, gdy są szczęśliwe, cierpię, gdy one cierpią. Tak już mam.
Wiesiu , Joasiu (gonzki), no jasne , że pozdrowię swoich wetów. Oni wiedzą, że jestem trochę walnięta na punkcie zwierząt:) Joasia już zapowiedziała Andrzejowi, że nadarzy nas nowym pieskiem. Ale ja już nie chcę , w ciągu czterech lat straciłam dwa psy, nie dam rady już takich historii przeżywać. Wystarczy, że pomyślę tylko o Lusi, a łzy mi lecą jak groch.
Muszę skupić się
07.07.2013 23:52
na Murce, ona wymaga opieki i dopilnowania. Co ranek o czwartej ugniata kluchy na piersi Andrzeja i domaga się wyjścia. Mądra jest, mnie darowuje :) Andrzej wychodzi z nią na żwirek,na podwórko, musi swoje odczekać, zanim kocia zrobi co należy i wracają. Nie wiem, jak to będzie wyglądało zimą, ale damy radę. Strasznie się rozpisuję, ale chyba potrzebuję się wygadać. Bardzo Was wszystkich, kochani, pozdrawiam :)
08.07.2013 10:19
Basiu dziękuję za odpowiedź. Bardzo mi żal Lusi, mimo iż znałam ją tylko ze zdjęć, Również z ogromnym wzruszeniem czytałam co napisałaś. To walnięcie na punkcie zwierząt to nic innego jak po prostu taki rodzaj inteligencji, który objawia się tym, że ktoś potrafi tak jak Ty dobrze zrozumieć zwierzęta, ich potrzeby i czerpać radość z kontaktu z nimi i wszystkimi swoimi działaniami przyczyniać się do tego aby czuły się szczęśliwe. A zwierzęta mają swoje małe ale ogromne serduszka , które potrafią
08.07.2013 10:20
bardzo kochać. I trudno nie kochać ich za to, że rozbudzają w człowieku to co najlepsze i że kontakt z nimi daje tyle szczęścia. Ode mnie też pozdrów Joasię i Wojtka. Również pozdrawiam Ciebie i Andrzeja :))
08.07.2013 11:13
Basiu, dziękuję :) Zarzekałam się, ze nigdy, przenigdy nie wezmę psa. Tymczasem u mojej zaprzyjaźnionej p. doktor oszczeniła się suczka, siedem maleństw. Idą do uspania...dosłownie urywał się telefon, od Joasi, p. doktor, mojego Andrzeja ,żebym wzięła jedno maleństwo. No i....zdecydowałam się. Uratuję przynajmniej jedno malutkie życie. Lusia na pewno by tego pragnęła...
08.07.2013 19:33
Bardzo dobrze,że złamałaś swoje postanowienie i jednak weźmiesz jednego z piesków...Ja też już nie chciałem mieć kota,a jednak mam znów kotkę Myszkę...czasem po prostu zwierzaka nie sposób nie przygarnąć...czuje się,że tak trzeba i nie ma innego wyjścia...
10.07.2013 21:39
Basiu, cieszę się , że złamałaś postanowienie, ratując tym samym małego pieska. Czekam na fotograficzną dokumentację jego pierwszych psot ;)
10.07.2013 22:34
I to jest jednak piękne, że życie ciągle się odradza.. a ludzie mogą cieszyć się nowym, kochanym i kochającym przyjacielem. Bardzo się cieszę Basiu, że podjęłaś taką decyzję - a mnie dziś przyśniła się Łatka - taka mała, z okresu dziecięcego, wesoła i szczęśliwa..
Nie wiem co to może znaczyć?..
10.07.2013 22:36
Hihi, a może jakaś nowa przybłęda znów się przyturla do nas ?? Uchhh, chyba nie dam rady..
11.07.2013 12:44
Wiesiu, ja bym naprawdę nie wzięła już pieska, ale w ten tragiczny dzień Lusia biegła właśnie do tej suczki, od której będziemy mieli szczeniaczka, też sunieczkę. Poza tym to są nasi dobrzy znajomi.Urodziło się siedem maleństw, w tym dwie sunie. Andrzej dokonywał wyboru (ja bym nie dała rady ), która ma zostać, bo reszta miała zostać uśpiona. Ręce mu się trzęsły, wybrał, wycałował i maleńka została przy matce. Jeszcze trochę potrwa, zanim do nas trafi. Takie smutne zrządzenie losu....
11.07.2013 12:46
Wiesiu, Łateczka zapewne chciała dać Ci znak, ze jest już po reinkarnacji i wróci do Ciebie pod nową kocią postacią :)
12.07.2013 12:33
mam nadzieję że Mruci się polepszy ...pięknie tu wygląda na tym zdjęciu widać że jest dla Ciebie wyjątkowa skoro jej taką fotkę zrobiłaś!
12.07.2013 19:53
Basiu, nie chcę żeby jakiś nowy kotek prosił nas o dach nad głową, bo już naprawdę mamy komplet ! Chyba żeby to naprawdę była Łatka.. cóż właściwie wiemy o życiu po życiu ?.. i jaki udział mają zwierzęta ? Opowiem Ci pewną historię, ale to już na pw, bo tutaj miejsca mało;
Pozdrawiam Cię !
14.07.2013 20:46
Ależ miałam lekturę,całe dwie strony mniej lub bardziej rozczulających ale miłych i przesympatycznych historii,przyznam,że wzruszłam sie czytając. Tylko serducha ludzi wrazliwych i kochających zwierzęta są w stanie cały czas lub wciąż od nowa tulić do serca swoich przyjaciół tylch obecnych i tych o kt órych jeszcze nam sie nie śniło.Ja wiem ,ze zwierzeta wiedzą o nas i do nas wracają . I niech będzie nas jak najwiecej. Pozdrawiam wszystkich miłośników zwierząt. A zwierzętom życzę zdrowia.
Aby dodać komentarz musisz być zalogowany!
Zaloguj sięZdjęcie wykonane: | 02.07.2013, 15:20 |
Aparatem | Panasonic, DMC-ZS19 |
Przesłane | 04.07.2013 16:03 |
Szerokość | 1808px |
Wysokość | 1344px |
Producent | Panasonic |
Model | DMC-ZS19 |
Data zrobienia zdjęcia | 02.07.2013, 15:20 |
04.07.2013 20:10
Ale chyba jest bardzo wdzięczna za dobrą opiekę..Pozdrawiam Basiu..